piątek, 28 grudnia 2012

14 - Edward, chata i X-Factor


*Oczami Lauren*

- Ja nie chcę spać z brzegu – powiedział smutno Irlandczyk.

- To chodź tutaj, położysz się koło mnie – powiedziałam.

Chłopak z trudem wstał i depcząc po wszystkich doszedł do mnie. Jeszcze więcej kłopotów przyspożyło mu ułożenie się pomiędzy mną, a Lou. Najpierw prawie upadł na Harrego, potem nadepnął mi na nogę, co nie powiem – bolało, ale w końcu jakoś mu się udało. Kiedy już wreszcie leżał, przytulił się do mnie i położył mi głowę na klatce piersiowej, ale nie były to żadne próby flirtu.

- Jak Niall kogoś przytula to znaczy, że mu ufa i go lubi – szepnął Harry. – Powinnaś czuć się zaszczycona – próbowałam doszukać w jego głosie jakiejś ironii , czy kpiny, ale bynajmniej takowych nie wychwyciłam.

Nic nie odpowiedziałam. Miarowy oddech Niall powoli mnie usypiał. Rozluźniłam się, ziewnęłam i oparłam wygodnie głowę na poduszce.

Zawsze, kiedy zasypiałam czy to w Polsce, czy w jakim kolwiek innym kraju wyobrażałam sobie różne rzeczy. Czasami dotyczyły mnie samej, czasami po prostu „pisałam” sobie w głowie opowiadania. Bardzo to lubiłam, byłam wręcz od tego w pewien sposób uzależniona. Tak też zrobiłam i tym razem – pomyślałam sobie, że chciałaby pojechać do Chin, zobaczyć jakie to „te Chiny” są. No i jeszcze znowu do Paryża – cudowne miasto, byłam już tam chyba dwa razy, ale ciągle mi mało...

Zegar zadźwięczał po raz dziewiąty. Edward drgnął.

- Nie! – krzyknęłam. – Edward, otwórz oczy! Spójrz na mnie!

Nie słuchał mnie albo nie słyszał. Uśmiechając się delikatnie, uniósł powoli stopę. Wiedział doskonale, że jeden duży krok starczy, by znaleźć się na słońcu.

Skoczyłam na niego jak tygrysica. Zderzyliśmy się. Był twardy jak marmur. Gdyby mnie nie złapał i nie przytrzymał, jak nic bym się przewróciła. I tak zabolało.*

-Shhh, spokojnie. Uspokój się – głos był cichy, miękki (o ile w ogóle można mówić o takiej cesze głosu) i słychać w nim było bardzo, ale to naprawdę bardzo podniecającą chrypkę. – Wszystko jest dobrze, jestem tutaj.

Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na Harrym, objęta jego ramionami i cała się trzęsłam.

- Hazz? – nie bardzo jeszcze wiedziałam, co się dzieje. – Co się stało?

- Nie jestem pewien, ale chyba coś Ci się przyśniło, bo nagle zaczęłaś mną potrząsać, potem się do mnie przytuliłaś i cały czas krzyczałaś coś o jakimś Edwardzie. Aż dziwne, że nikt się nie obudził – było ciemno, ale wyraźnie zauważyłam na jego twarzy kontur uśmiechu. – Kto to w ogóle jest?

- Kto? Edward? – ciarki nie ustawały.

- No. Jakiś twój chłopak, czy coś?

- Nie, nie. Edward Cullen z sagi „Zmierzch” - chyba mi się śnił – sprostowałam.

Westchnął. Jego klatka piersiowa unosiła się systematycznie w górę i w dół, a ja razem z nią. Powoli się uspokajałam.

- Już dobrze? – zapytał zatroskany.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Pewnie chce mi tym pytaniem dyskretnie uświadomić, że skoro już się pozbierałam do kupy to powinna z niego zejść, pomyślałam. Sęk w tym, że ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Może jak powiem „nie” to mnie nie zostawi, ale jednak to jest kłamstwo. Małe, bo małe, ale kłamstwo. Ja już sama nie wiem...

- Tak, lepiej..

Czekałam, ale żaden z ruchów, których się wcześniej obawiałam nie nastąpił. Moje napięte przedtem mięśnie od razu się rozluźniły.

- A właściwie, to jak to jest z tym twoim – zawahał się. – No wiesz, z tym twoim pierwszym..no...ten...razem? Był już?

- A co ty taki ciekawski? – zmierzwiłam mu włosy. – Chyba nie powinnam Ci mówić.

- A to czemu? – delikatnie zaczął głaskać moje włosy.

- Takich rzeczy chyba nie mówi się nowo poznanym osobom, a co dopiero facetom. A już na pewno nie takim napaleńcom, jak Wy. To naprawdę nie jest normalne.

- Czy właśnie próbujesz mi wmówić, że po pierwsze jestem jakimś zboczeńcem i po drugie, że jesteś normalna? – zrobił bardzo śmieszną minę, przynajmniej na taką wyglądała w tych ciemnościach, dlatego nie mogła się powstrzymać i się roześmiałam.

- Cicho! – mruknął Zayn przekręcając się na drugi bok. – Ja tu próbuję spać!

- Sorry – szepnęłam. – Chodź, usiądziemy sobie na balkonie – zwróciłam się do Harrego, jednocześnie nieudolnie próbując z niego wstać, wziąć kołdrę i wynieść się na zewnątrz. Jemu też nie wychodziło to najlepiej.

Mój balkon, zresztą tak jak wszystkie pozostałe, wychodził na basen tej wielkiej posiadłości, więc nie musieliśmy się obawiać, że zobaczą nas czyhający przed posiadłością (nawet w środku nocy) paparazzi. Usiedliśmy na ustawionych naprzeciwko siebie plastykowych krzesełkach i otuleni kołdrami wpatrywaliśmy się się w niebo. Było naprawdę piękne. Ciemne, usiane miliardami malutkich, złotych gwiazdek, które układały się w liczne gwiazdozbiory. Wszystko to w połączeniu ze skąpanym w świetle Księżyca ogrodem tworzyło bajkowo – romantyczną atmosferę.

- Pięknie tu, prawda? – przerwał ciszę, która swoją drogą nie była wcale tą niezręczną i ciążącą wszystkim ciszą, lecz tą jej przyjemniejszą wersją, Harry.

- Mhmm – oderwałam wzrok od nieboskłonu i popatrzyłam na towarzysza, ale on nadal z rozmarzonym wyrazem twarzy wpatrywał się w migoczące ciała niebieskie.  – Długo już tu mieszkacie?

- Trochę mniej niż rok... – uśmiechał się. – Po X-Factorze każdy z nas mieszkał jeszcze w rodzinnych miastach, ale było to bardzo kłopotliwe. Wiesz, trudno codziennie jeździć w tę i spowrotem, szczególnie, że nie wszyscy mamy prawka. Dlatego kupiliśmy tę chatę.

- Chatę? Nie uważasz, że to słowo nie do końca oddaje panujące tu warunki? – przejechałam wzrokiem po posiadłości. – Macie tu niezłe luksusy.

- Co prawda, to prawda – w końcu na mnie spojrzał. – Podoba Ci się?

- Czy ja wiem... Sama na pewno nie mogłabym tu mieszkać, czułabym się strasznie samotna. Ale z Wami jest świetnie. Musicie pewnie nieźle za to płacić.

- Nie chcę się przechwalać, ale jesteśmy światowej sławy gwiazdami, stać nas na takie rzeczy.

- Jak dajesz sobie z tym radę? – znowu zapatrzyłam się w nicość nad nami. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo dzielni są, jak wiele poświęcili, jak wiele oddali. Wybrali pracę, z której nie mogą się „zwolnić” już do końca życia. Już zawsze będą tym, czy tamtym z One Direction. Każdy ich krok, każde słowo jest śledzone przez miliony ludzi, którzy tylko czekają na ich potknięcie, jeden zły ruch. Zgodzili się na to wszystko, żeby spełniać swoje marzenia, żeby robić to, o czym zawsze marzyli.

- Słuchasz mnie w ogóle?

- Nie do końca – niechcący nerwowo się zaśmiałam. – Możesz powtórzyć, poproszę?

- Wiesz, jeszcze nie do końca przywykliśmy do tego zamieszania wokół nas. Nie tak łatwo jest przyzwyczaić się do tego, że każdy chce się z tobą zobaczyć, porozmawiać, zrobić zdjęcie. Większość wymaga od nas, żebyśmy byli zawsze w dobrych humorach, żebyśmy poświęcali im uwagę. Zwłaszcza dziennikarze. Z nimi jest jakaś masakra! Włażą nam na głowy non stop. Nie obchodzi ich nasza prywatność – westchnął. - Chcą tylko sensacji. Czego byśmy nie zrobili dopisują do tego swoje historyjki..

- Bardzo Ci współczuję... Może nie zabrzmi to wiarygodnie, ale myślę, że rozumiem, co czujesz.

Chłopak poklepał ręką swoje uda. Wstałam i na palcach, bo płytki były przeraźliwie zimne, do niego podeszłam. Odsunął kołdrę z nóg i pomógł mi się wygodnie usadowić. Potem siedzieliśmy już tylko otuleni dwoma kołdrami delikatnie się kołysząc i znowu podziwiając niebo. Było cudownie....

- Chyba powinnaś się przespać – powiedział prosto do mojego ucha Harry tak, że przeszedł mnie miły dreszczyk. – Liam wszystkich nas jutro zabije, więc lepiej, żebyś miała siłę się z tym zmierzyć.

Zaśmiałam się.

- Ale mi tak jest dobrze. Nie chcę się ruszać. Poza tym, co z tobą?

- A kto powiedział, że nie możesz tu spać? – uśmiechnął się łobuzersko.

- A mogę?

- Jeżeli tylko masz taką ochotę i nie jest Ci za zimno to jasne, że tak.

- Mhmmm...Fajnie – pocałowałam go w policzek. – Ale musisz mi coś zaśpiewać, bo inaczej nie zasnę – zrobiłam minkę smutnego dziecka.

- Masz jakieś konkretne życzenie?

- Nie. Na tym polu zostawię Ci wolną rękę.

Chwilę się namyślał, a potem zaczął śpiewać cicho do mojego ucha. Muszę przyznać, że jego głos był fenomenalny. Chyba najcudowniejsza była ta chrypka. Powoli, bardzo powoli odpływałam.....

I've tried playing it cool
But, when I'm looking at you
I can't ever be brave
Cause you make my heart race

Shot me out of the sky
You're my kryptonite
You keep making me weak
Yeah, frozen and can't breathe.**
 
~~
* - Fragment książki "Księżyc w nowiu" Stephenie Meyer.
** - Fragment piosenki One Direction "One Thing"
Zacznę od przeproszenie Was za moją nieobecność. Uwierzcie mi, wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju. Ale zostawmy przeszłość.
Drugą rzeczą, jaką chciałabym zrobić to podziękowanie Wam za komentarze, odwiedzanie mojego bloga i dodawanie się do obserwatorów. Przechodzę teraz bardzo trudny okres w życiu, a Wy i ten blog dajecie mi niesamowicie dużo radości. Świadomość, że ktoś chce czytać twoją twórczość jest najlepszym prezentem dla każdego autora. Dlatego jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ! <3
Trzecia rzecz to życzenia. Życzę Wam przede wszystkim dużo szczęścia i zadowolenia z życia. Abyście miały/mieli kogoś lub coś z powodu, którego będziecie budzić się i mówi "Życie jest piękne!". Kogoś, kto będzie Was napędzał do działania. Oddanych przyjaciół i spełnienia marzeń  i, żebyście zawsze wierzyły/wierzyli, że one się spełnią.
Mam nadzieję, żę rozdział się spodobał i choć trochę wynagrodził Wam moją nieobecność.
Do następnego, wasza Lori <3
PS. Jak święta, co "przyniósł Mikołaj"? :D

piątek, 23 listopada 2012

13 - Małpy z buszu.



*Oczami Zayna*

- Oooo, nasz malutki, biedny Lou – powiedziała i już po chwili tuliła się z Louisem. – Nie martw się. Ja i chłopcy zawsze będziemy Cię kochać, prawda? – patrzyła na nas czekając na potwierdzenie wypowiedzianych wcześniej słów. Pokiwaliśmy głowami.
- Że chłopcy, to wiem, ale Ty? Kochasz mnie? – patrzył w jej śliczne tęczówki, jednocześnie obejmując ramionami. Nie powiem, że nie chciałbym  być na jego miejscu, bo bym skłamał.
- No jasne, że tak. A co ty, głuptasie myślałeś? – po pokoju rozszedł się jej dźwięczny śmiech. – Zresztą Was wszystkich pokochałam, od razu, kiedy się poznaliśmy. Chodźcie, będzie zbiorowy miś.
Harry i Niall szybko wstali i dołączyli do przytulających się. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale zamiast zrobić dokładnie to samo siedziałem patrząc na Lauren obściskującą się z moimi kumplami.  Zabrzmiało, jakbym był zazdrosny? To dobrze, bo tak właśnie miało zabrzmieć. Sam nie wiem właściwie czemu, ale na ich widok to uczucie naprawdę się we mnie rozpaliło. Zayn, do cholery – mówiłem sobie – ona nie jest twoją dziewczyną,  zresztą znasz ją 2 czy 3 dni!
Naprawdę próbowałem się ogarnąć, ale chyba nie najlepiej mi to szło, bo dziwne uczucie w sercu nadal się paliło.
- Hej, Zi – mmmmhhmm, nie wiem, skąd wytrzasnęła to zdrobnienie, ale je uwielbiam– ty już nie należysz do zespołu?
- Yyy? – mój umysł nadal był nastawiony na podziwianie Lauren, więc nie do końca zrozumiałem.
Nie odpowiedziała, tylko króciutko się roześmiała, a jej oczy rozbłysły, jakby właśnie wpadła na jakiś pomysł. Z tym samym uwodzicielskim, uroczym i jednocześnie zadziornym uśmiechem zaczęła szeptać coś do chłopców co chwile przelotnie na mnie spoglądając. Wyglądało na to, że oni nie do końca na początku łapali co im tłumaczy, ale po chwili zrozumieli. Dziewczyna jeszcze przez parę sekund coś tam im po cichutku objaśniała, potem uniosła w gorę trzy palce. Potem otworzyła z nich znak „pokoju”, czy też ‘zwycięstwa” – jak kto woli. Po sekundzie został już tylko jeden palec. Wtedy z prędkością godną światła poderwała się i rzuciła na mnie, tym samym powodując nasz upadek na puchowy dywan leżący w pobliżu jej łóżka.
Za chwilę do tak zwanej „kanapki” dołączyła się reszt zgrai. Czułem się tak, jakby leżała na mnie co najmniej hipopotam. No, ale nie będę narzekał, bo moją twarz i szyję delikatnie muskały włosy Lauren. Dziewczyna pochylił się tak, abym dobrze słyszał to, co chciała mi powiedzieć, pośród krzyków reszty. Tak swoją drogą, to czy oni nie rozumieją, że jak będą się tak wydzierać to zaraz obudzi się Liam i będziemy mieli problemy, no ja się pytam?!
- Znowu w takiej sytuacji....no wiesz jakiej... – delikatnie się uśmiechała, a jej policzki się zaróżowiły.
- A przeszkadza Ci to?
Chyba chciała coś na to odpowiedzieć, ale po chwili milczenia i nasłuchiwania zaczęła się wiercić, jakby chciała wstać, co muszę powiedzieć nie było przyjemne dla mojego ciała.
- Szybko wstawajcie, Liam się obudził – na jej twarzy widać było pomieszane uczucie zdenerwowania, rozbawienia i zakłopotania, jakby była małym dzieckiem, które zaraz miało być przyłapane przez rodziców na jakiejś niedozwolonej dla jego wieku rozrywce.
- Ale..jak to? Przecież on... znaczy my..no bo przecież – zaczął coś bełkotać jak zawsze „najlepiej” zorientowany blondyn, ale nie dane mu było skończyć i tak nie za bardzo treściwej wypowiedzi, bo Lauren zaczęła nas wpychać do łazienki jednocześnie mówiąc podenerwowanym głosem :
- To nie ja się darłam jak małpa z buszu. Wchodźcie tu i ani mi się ważcie odzywać!
- A oddychać możemy? – Lou oczywiście musiał wykorzystać okazję i zażartować.
Jednak dziewczyna tylko zmroziła go wzrokiem i zamknęła za nami drzwi.
Nie wiem co dokładnie robiła przez te 30 sekund po zamknięciu drzwi, ale dźwięki dobiegające z pokoju świadczyły o tym, że najprawdopodobniej wskoczyła od razu po kołdrę.
Na Li nie musieliśmy długo czekać. Kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi zastanawiałem się czy Lauren sprzątnęła kilka butelek, paczek po chipsach i miskę z żelkami, które walały się po podłodze. Modliłem się, żeby to zrobiła, bo inaczej ukrywanie się i udawanie na nic.
Po chwili klamka znów wydała charakterystyczny dźwięk. Odczekaliśmy jeszcze chwile po czym po cichutku wydostaliśmy się z naszego „więzienia”. Od razu popatrzyłem na miejsce, w którym wcześniej graliśmy. Niedobrze, bardzo niedobrze. Wszystkie nasze „śmieci” były w dokładnie tym samym miejscu, co przedtem. Lauren natomiast leżała na łóżku, z twarzą ukrytą w poduszce, a jej ciałem co chwilę wstrząsał jakby dreszcz. Pomyślałem, że płacze, dlatego do niej podszedłem i delikatnie dotknąłem jej ramienia.
- Ej, coś się stało?
Ona podniosła głowę i zobaczyłem dokładnie przeciwność tego, czego się spodziewałem.  Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, policzki i czoło były czerwone, a „dreszcze” okazały się nie czym innym jak tylko kolejnymi falami śmiechu.
- Było blisko – nadal nie mogła przestać się śmiać. – No dobra, teraz idziemy spać, jest już – tu spojrzała na zegarek  - 3.27. Dobranoc.
Wykonała ruch ręką oznajmiający, że mamy sobie iść, ale Niall albo tego nie zauważył, albo postanowił to zignorować, bo wpakował się jej na łózko i zaczął układać się po kołdrą.
- Niall, wywalaj z mojego wyrka!
- Czy ty sądziłaś, że tak po prostu sobie pójdziemy – na jego twarzy malowało się politowanie.
- Nie tylko sądziłam, ale i nadal tak sądzę. No już, idźcie do siebie – znowu machnęła.
- A z Lou to wczoraj spałaś – powiedziałem oskarżającym tonem.
- Właśnie – zawtórował mi Harry.
- Matko, ale wy jesteście uparci – ha, ha punkt dla mnie – zgodzi się. – No dobra, możecie ze mną spać, ale najpierw idźcie umyć zęby i przy okazji weźcie swoje kołdry i poduszki, bo ja się swoją nie dzielę. Tylko po cichu!
Jak prosiła tak zrobiliśmy. Poszło nam to bardzo sprawnie i po 2-3 minutach znowu byliśmy razem w pokoju.

*Oczami Lauren*
 
- Matko, ja nie wiem ja my się tu zmieścimy – jęknęłam, kiedy zaczęliśmy się układać do spania.
- No chyba po to masz duże łóżko, żebyśmy mogli razem spać, no nie? – odpowiedział Niall.
- Niall, duże łóżko nie znaczy „łóżko dla 5 osób”, to znaczy „łóżko dla 2 osób” – naprawdę czarno widziałam tą noc.
- 2 i 5 to prawie to samo.
- Prawie robi dużą różnicę.
- Mi tam nie robi prawie różnicy – wzruszył ramionami.
- Uwielbiam Cię, Nialler – serio, te jego teksty, gesty, miny. No po prostu bezcenne.
- Wiem – wyszczerzył się. – Ja Ciebie też.
- Awwwww, jesteś uroczy – uśmiechnęłam się kładąc moją poduszkę na łóżku. - Jakby co to ja śpię na środku.
Wskoczyłam na wyrko, a po chwili po moich dwóch stronach ułożyli się Louis i Hazza.
- Posuńcie się – usłyszałam głos Zayn, który próbował też się położyć. Za nim na łóżko wpychał się Niall.
- No moment. Lou, posuń się – lekko pchnęłam chłopaka.
- Nie mam miejsca – skarżył się.
- To się przekręć na bok – Zi zaczynał się już lekko denerwować.
Kiedy wszyscy znajdowaliśmy się już na łóżku, było naprawdę ciasno.
- Ja nie chcę spać z brzegu – powiedział smutno Irlandczyk.
- To chodź tutaj, położysz się koło mnie – powiedziałam ciepło.
Chłopak z trudem wstał i depcząc po wszystkich doszedł do mnie. 

~~

Tak więc już jest rozdział 13 (13 to moja ulubiona i szczęśliwa liczba :)).
Wiem, że bardzo długo czekałyście/czekaliście i bardzo Was za to przepraszam.
Na blogu powoli pojawiają się różne zmiany jak np. tło.
Kolejną nowością jest to, że rozdziały będą miały swoje tytuły.
Mam nadzieję, że i rozdział i nowy wygląd bloga Wam się spodobają.
Do następnego rozdziału Lori <3

Ps. Bardzo się cieszę, że przybywa czytelników i z szeroko otwartymi ramionami witam ich na moim blogu. :*


poniedziałek, 12 listopada 2012

Kilka spraw organizacyjnych!

Hej!

Mam do Was kilka pytań, bo chcę ulepszać tego bloga, tak, żeby Wam się podobł.

Po piewsze : czy wolicie cześciej rozdziały, ale zato krótsze, czy rzadziej, ale dłuższe. Jak widać, niestety ostatnio za dużo czasu wolnego  nie mam, ale uwieżcie mi staram się. Tak, więc tę kwestię zostawiam Wam do rozstrzygnięcia.

Po drugie : chciałabym zrobić tło i nagłówek z chłopcami, ale nie wiem zupełnie jak i gdzie to się zmienia, więc szukam osoby, która  mi w tej sprawie pomoże i oświeci.

Po trzecie : tak się ostatnio zastanawiałam, czy ja Was tymi rozdziałami nie zanudzam? Czy nie są za bardzo szczegółowe? Czy może właśnie taki Wam się podobają? Czekam na szczere opinie.

To chyba wszystko, ale jak sobie coś jeszcze przypomnę, to napiszę napewno. Co do nowego rozdziału to powinien się już niedługo pojawić.

Całusy Lors (takie tam zdrobnienie od Lori :D)

Ps. Która piosenka z Take Me Home to wasza ulubiona? No i jakie macie przemyślenie po wywiadzie Zayna i Lou dla RMF Maxx (jeżeli nie słyszałyście/ogłądałyścieto wejdźcie na stronę tego radia i tam jest wideo).

poniedziałek, 5 listopada 2012

12 - Ej, kochanie, grasz?


*Oczami Lauren*

Kiedy znaleźliśmy się już z powrotem na górze udaliśmy się do pokoju Liama. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. Lou jak najdelikatniej otworzył drzwi i wszedł zostawiając je otwarte. Wstrzymaliśmy oddechy jednocześnie bacznie obserwując całą sytuację i próbując powstrzymać śmiech. Chłopak robił małe kroczki i co chwilę nerwowo patrzył się na śpiącego kumpla. Wreszcie doszedł do jego szafki nocnej i położył tam przedmiot i warzywo. Potem zrobił gest zwycięzcy i uśmiechał się triumfalnie. Jednak jego wyraz twarzy zmienił się momentalnie, gdy Liam przewrócił się na drugi bok, złapał go za rękę i zaczął mamrotać.
- Dan...kochanie...gdzie idziesz?
Biedny chłopak popatrzył na nas z przerażeniem w oczach szukając pomocy, a kiedy jej nie otrzymał postanowił zdać się na swoją kreatywność.
- Do łazienki... mam okres - powiedział naśladując kobiecy głos.
Jeden, wilki, grupowy palmface. Matko, co on wymyśla, pomyślałam. Jednak mój kuzyn najwyraźniej mocno spał i coś mu się śniło, bo mruknął tylko :
- W takim razie poproszę pizze z podwójnymi pieczarkami.
Potem, ku wielkiemu zadowoleniu Louisa, zakrył się szczelnie kołdrą puszczają rękę przyjaciela. Biedny Boo odetchnął z ulgą i szybko, tym razem nie zważając już na to, czy idzie cicho czy nie, wyszedł z pomieszczenie i zamknął za sobą drzwi.
- Ten gościu nie jest normalny - skwitował.
Jeszcze długo po tym, kiedy wróciliśmy do mojego pokoju nie mogliśmy przestać się śmiać, kiedy przypominaliśmy sobie minę Lou, albo to, co mówił – tu raczej powinnam użyć słowa „mamrotał” – Liam. Śmiech, śmiech i jeszcze raz śmiech. Towarzyszył nam przez cały dzień i wieczór, a teraz zapowiadało się na to, że nie opuści nas również i przez resztę nocy. Cieszyłam się, że chociaż poznaliśmy się zaledwie dwa dni temu między nami nie było żadnego skrępowania. Pierwsze lody zostały przełamane bardzo szybko i to właśnie za sprawą wspólnych wygłupów i żartów.
- Ej, kochanie, grasz? – z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos.
- Od kiedy to mówisz do mnie „kochanie”, Lou? – uniosłam prawą brew do góry.
- Od teraz – zaśmiał się.
- A może ja nie wyrażam na to zgody, co?
- A może ja nie muszę i nie chcę się Ciebie pytać o zgodę?- bardziej oznajmiły, niż zapytał.
- A no tak! Powinnam być zaszczycona, bo wielki Louis Tomlinson – tu na chwilę przerwałam i ukłoniłam się w jego stronę – zechciał się do mnie odezwać i... – nie dokończyłam, bo przerwał mi Niall.
- I powiedzieć do Ciebie ‘kochanie”. Tak, tak. Musisz wiedzieć, że on ma bardzo wysoką samoocenę.
- Wcale nie – oburzył się.
- Jasne – wtrącił się ze śmiechem Zayn. – A to może nie ty tydzień temu stanąłeś przed lustrem i mówiłeś- tu zaczął naśladować chłopaka w tamtej sytuacji – „OMG to Louis Tomlinson – najfajniejszy chłopak na świecie”, albo „O matko, Louis, ale masz modną fryzurę!” – wszyscy, oprócz Marchewkowego oczywiście, zaczęli się śmiać.
- A potem wziąłeś – dodał Nialler – do ręki dezodorant i przeprowadziłeś wywiad ze swoim lustrzanym odbiciem.
- Pamiętam, pierwsze pytanie, jakie sobie zadałeś to : „Jak to jest być najseksowniejszym facetem show-biznesu?”
Chłopcom co i rusz przypominało się jakieś pytanie, czy odpowiedź z „wywiadu Lou z Lou”- jak to oni określili. Śmiechu było co niemiara, tylko Tommo nadal siedział ze skrzyżowanymi na klatce rękami i miną smutnego szczeniaczka.
- Bo mnie nikt nie kocha.... – dodał w końcu, tak cicho, że ledwo co usłyszałam.
- A miliony fanek na całym świecie?! – przerwałam śmiech i dałam chłopcom ręką znak, żeby i oni byli cicho.
- To nie to samo....
- Boże, Louis, one dałyby się zabić za jeden dzień z tobą. Uśmiechają się, kiedy widzą twoje zdjęcia. Są smutne, kiedy ty jesteś smutny. Razem z tobą wszystkim się cieszą i zawsze trzymają za Ciebie kciuki. Popłakałyby się, gdybyś do nich tweetnął, albo je follownął. Kochają Cię i nigdy nie przestaną! I ty jeszcze śmiesz narzekać?!?
- Ale ja doskonale o tym wiem i to doceniam, ale nie wiem czy ktokolwiek kocha mnie za to, jaki jestem, a nie kim jestem – widząc jego smutne oczy poczułam nieodpartą chęć przytulenia go.
- Oooooo, nasz malutki, biedny Lou – wyciągnęłam ramiona, a on chyba zrozumiał aluzję, bo wtulił się w mnie. – Nie martw się. Ja i chłopcy zawsze będziemy Cię kochać, prawda? – zwróciłam się do reszty zespołu, na co oni zgodnie pokiwali głowami.
~~
1. Najpierw Was bardzo przepraszam, bo miałam dodać już wczoraj, ale nie zdążyłam.
2. Bardzo się cieszę, bo przybywają nowi czytelnicy, których z uśmiechem witam na moim blogu.
3. WOW! Ponad 1000 wyświetleń. To znaczy dla mnie bardzo dużo. :)
4. Po bardzo trudnym okresie w moim życiu powoli pojawia się słońce.
5. Muszę się Wam pochwalić, bo JADĘ NA KONCERT 1D W BERLINIE! Strasznie się tym jaram!
6. Muszę się Wam pochwalić razy 2, bo dziś kupiłam gitarę i będę się uczyć (między innymi piosenek 1D).
7. Mam nadzieję, że podoba Wam sie rozdział.
Bardzo, bardzo i cały sercem Was Kocham. Wasza Lori <3

sobota, 27 października 2012

11 - Kobiecy instynkt.

*Oczami Lou*

Popatrzyłem na teraz już nieruchomą butelkę, której zakrętka wskazywała na Harrego. Gdy to zobaczyłem zaśmiałem się złowieszczo. On tylko patrzył na mnie z miną *ja się boję, co ty wymyślisz*.
- To co, pytanie czy zadanie?
Zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział.
- Ja się boję twoich zadań, więc pytanie.
- Hehehehehe. A myślałem, że Harry Styles niczego się nie boi. W takim razie... Z kim był twój pierwszy raz?
*Oczami Lauren*

Popatrzyłam wielkimi oczami na Lou, a potem zapytałam szeptem Zayna.
- To takie pytania można zadawać?
- Tak - zaśmiał się. - To i tak było jedno z normalniejszych.
Moje paczadła zrobiły się jeszcze większe.
- Z Caroline - odparł w końcu Hazz.
- To ty, już...no...ten...tego..no...wiesz? - zapytałam.
Pokiwał głową.
- A ty? - spojrzałam na Lou.
Też pokiwał.
- A ty? - teraz patrzyłam na Zayna.
Wykonał ten sam ruch.
- Matko jedyna! - prawie krzyknęłam.
- No co, a ty nie? - zapytał mnie Marchewkowy.
- Nie muszę odpowiadać - wystawiłam mu język.
- I tak się dowiemy!
- Zobaczymy, zobaczymy! No a ty, Niall?
Chłopak pokręcił przecząco głową.
- No, jeden normalny - przybiłam mu żółwika.
- A skąd wiesz, że on mówi prawdę - zaczął droczyć się ze mną mulat.
- Kobiecy instynkt.
- Taaaa..kobiecy instynkt - zakpił.
- Śmiesz wątpić?!
- Ej gołąbeczki, koniec tego flirtu, gramy! - przerwał nam nie kto inny jak Lou.
Przewróciłam oczami i skupiłam swój wzrok na butelce wprawionej w ruch przez Loczka.
*Oczami Zayna*

Butelka kręciła się kilkanaście sekund. W końcu zatrzymała się wskazując na blondyna.
- Niall - trzepnąłem go w ramię, kiedy minęło trochę czasu od zatrzymania się przedmiotu, a on nawet na to nie zwrócił uwagi i dalej objadał się chipsami.
- Co? - popatrzył na mnie zdezorientowany.
- No twoja kolej!
- Aaaaa - pokiwał ze zrozumieniem głową, a potem popatrzył na Harrego i jakby czytając jego myślach powiedział - zadanie.
- Pocałuj w policzek Zayna lub Lauren. Możesz wybrać.
Irlandczyk bez namysłu cmoknął dziewczynę uroczo się przy tym rumieniąc.
* Oczami Lauren*

- Eej, ja się focham - Zayn skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
Zaczęliśmy się śmiać, a chłopak nadal siedział z obrażoną miną. W końcu Niall się do niego przysunął i jemu też dał buziaka. Na twarzy ciemnookiego od razu zakwitł uśmiech.
- Jakie wariaty - jeszcze bardziej się śmiałam.
- To u nas normalne - powiedział Lou.
- No właśnie widzę.
W końcu zaczęliśmy dalej grać. Wypadło na Louisa.
- Zdecydowanie zadanie - odpowiedział na pytanie Niallera.
- Ok. W takim razie musisz pójść na dół do kuchni, wziąć marchewkę. Nie czekaj, może jednak łyżkę. Albo właściwie - chwilę się zastanowił - łyżkę i marchewkę i położyć je na szafce nocnej Liama - uśmiechnął się dumny ze swojego pomysłu.
- To żeś wymyślił - westchnął Lou podnosząc się z podłogi.
 *Oczami Harrego*

Wszyscy wstaliśmy z ziemi i na palcach udaliśmy się do kuchni. Nie zapalaliśmy światła, więc było bardzo ciemno. Schodziliśmy cicho się śmiejąc. Muszę przyznać, że takiego pomysłu to się po Niallu nie spodziewałem. Nagle usłyszałem straszny łomot, co wyrwało mnie z rozmyślań. No to po nas, przemknęło mi przez głowę. Zszedłem szybciej kilka ostatnich schodków. Już chciałem postawić stopę na ziemi, kiedy potknąłem się o coś i na kimś wylądowałem.
- Fuck Harry! - usłyszałem stłumiony głos Zayna.
A po chwili do moich uszu doleciał jeszcze cichszy i bardziej stłumiony głos Lauren.
- Fuck Harry! Fuck Zayn!
Co dziwne wydobywał się jakby spode mnie. Rozejrzałem się i zobaczyłem dwóch największych krejzoli w naszej bandzie (czytaj Lou i Niall) zatykających sobie usta rękami, aby nie było słychać ich śmiechu.
- Może byś do cholery ruszył dupę?! - jęknął mulat.
Popatrzyłem na czym , a raczej na kim leżę i zobaczyłem Bad Boy'a, a pod nim jeszcze jakieś ciało. Po długich włosach rozpoznałem, że to Lauren. Zacząłem się podnosić. Potem podałem koledze rękę, jednocześnie potrząsając włosami, które wpadały mi do oczu. Przyjął tę pomoc z wdzięcznością. Następnie wyciągnąłem dłoń do dziewczyny, która w dalszym ciągu leżała u podnóży schodów. Uśmiechnęła się po czym obciągnęła bluzkę, która zdążyła jej się podwinąć ukazując króciutkie shorty i podeszła do chłopaków.
- Czy Wam do reszty odjęło rozum? - zapytała z wyrzutem. Niall powoli przestawał się śmiać. Lou widząc groźną minę Lauren zresztą też. - Potykam się o te wasze buty - tu machnęła im przed nosami czerwonym vansem. - Wy się zaczynacie śmiać. Potem przewala się Zi - wy nadal rechoczecie zamiast nam pomóc. Potem ląduje na nas Hazz - mhhmmm, podoba mi się jak mówi "Hazz". - Wy umieracie ze śmiechu. Bo to takie śmieszne, że ha ha ha - powiedziała z ironią.
Lou, Niall, Zayn i ja patrzyliśmy na nią z bardzo różnymi wyrazami twarzy. Pierwszym dwóm oczy prawie wyszły z orbit. My natomiast stanęliśmy za dziewczyną i z udawaną powagą kiwaliśmy głowami jednocześnie powstrzymując wybuch chichotu. Lauren popatrzyła na nas szukając wsparcia, ale widząc nasze miny zaczęła się  śmiać. Chciała się powstrzymać i robić to ciszej, ale nie za bardzo jej to wychodziło. W końcu  przestała i , tym razem jak najciszej, udaliśmy się do kuchni. Wzięliśmy ten nieszczęsny widelec i warzywo, które było powodem naszej wyprawy.
*Oczami Lou*

Gdy tylko otworzyliśmy lodówkę oczy mi się zaświeciły. Marchewki, marchewki, marchewki!

~~
Przepraszam, że tak późno, al nie miałam w ogóle czasu na przepisanie tego na kompa i wrzucenie na bloga.
Zrobiłam porządek na blogu tj. pozamieniałam numery rozdziałów, bo zobaczyłam, że były źle.
Chciałam bardzo Wam podziękować za odpowiadanie na pytania w ankietach.
Ale "Massive Thank You" należy się Gabi, dzięki której zrozumiałam, że to, że po jakimś postem jest mniej komentarzy nie znaczy, że nikt mojego bloga nie czyta. Naprawdę Gabi dziękuję, twoja słowa mi pomogły.
Chciałam więc, wszystkich, absolutnie wszystkich zaprosić na jej bloga: http://mydirtyglam.blogspot.com/ . Jest to blog o modzie, którą również i ja się interesuje, o modzie inaczej. Ale w bardzo pozytywny sposób inaczej.
Tak więc ostatnie pytanko : jak podoba Wam się nowy rozdział i jak sądzicie, co wydarzy się dalej? Wasza Lori :)

środa, 17 października 2012

Sama nie wiem jak to nazwać XD

Cześć!

Najpierw chciałam przeprosić, że nieregularnie dodaję rozdziały. Związane jest to ze szkołą. Poprostu nie mam dużo czasu, ale uwierzcie mi, że się staram.

Po drugie dodałam listę blogów, które obserwuję i na, które z całego serca Wam polecam.

Po trzecie dodałam 2 ankiety, na które proszę, abyście odpowiadali. Chcę zobaczyć ile Was tu jest (ankieta Czy czytasz moje opowiadanie?) i poznać Wasze opinie (ankieta Czy podoba Ci się moje opowiadanie?).

Po czwarte naprawdę zachęcam Was i proszę o komentowanie postów. Odwiedzin jest ponad 800, za co z całego serca dziękuję, a kometarzy 30. Mi wystarczy krótki komentarz. Piszcie tam jak Wam się podoba, co sądzicie, że się dalej wydarzy, co byście chciały, żeby się wydarzyło, ogólnie opinie i porady, albo poprostu info, że czytacie. :)


No to by było chyba na tyle....całusy Lori <3

niedziela, 14 października 2012

10 - Butelka coli.


*Oczami Niall*

Nagle Lauren ugięła nogę w kolanie, postawiła stopę na środku łóżka i nam też kazała tak zrobić. Posłusznie wykonaliśmy prośbę. Potem wyciągnęła rękę z telefonem i zrobiła zdjęcie tak, aby było widać stopy nas wszystkich.
- Co robisz? - zapytałem ciekawy, kiedy już pozwoliłam nam usiąść tak jak chcemy.
- Dodaję zdjęcie na tt - odparła nie odrywając wzroku od telefonu.
- A coś więcej? - zagadnął Harry.
Pokazała nam wyświetlacz iPhon'a na, którym widniało zdjęcie, a pod nim podpis Integracja z @onedirection. Czy zgadniecie, którego chłopca nie ma z nami, bo śpi? xx.
- Fajny pomysł. Ale ja już widzę co wszyscy sobie o nas pomyślą - skomentował Lou.
- Od kiedy ty się przejmujesz, co powiedzą inni? - zapytałem z ironią w głosie
- Nie ja się tym nie przejmuję, nie chce tylko, żeby od początku pomyśleli, że Lauren to jakaś.....no wiecie.
- Spoko. Damy radę - uśmiechnęła się. - A co teraz porobimy?
- Proponuję butelkę - powiedział Zi
- Ok, ale na całowanie i takie różne - Harry śmiesznie poruszył brwiami.
- Takie różne.... czyli co? - zapytałam podejrzliwie dziewczyna.
- Zobaczysz...hahahahaha.
Dopiłem ostatni łyk coli, którą sobie przyniosłem i podałem reszcie pustą butelkę.
- Musimy się przenieść na podłogę - zauważyła Lauren.
Przyznaliśmy jej rację i utworzyliśmy, coś co miało być kółkiem, ale teraz raczej przypominało... sam nie wiem co.
- Rety, ile ty tego masz? - zdziwił się Marchewkowy widząc, że otwieram kolejną butelkę, tym razem Sprita.
- Trochę - odparłem wymijająco.
- No właśnie widzę, że trochę dużo.
- Dobra, kto zaczyna? - padło pytanie. - Proponuję Louisa.

*Oczami Louisa*
Zakręciłem butelką. Kręciła się bardzo szybko. Widać było tylko co chwila migającą czerwoną naklejkę z napisem. Wirowała z za dużą prędkością, więc napis był niewidoczny. Ja jednak wiedziałem, że to 2 słowa. Słowa, które zna większość ludzi na świecie. Coca-Cola. Popularny gazowany napój. Bardzo popularny. Jedni lubią, drudzy nie. Zupełnie tak jak nas.
Poczułem jak ktoś dotyka mojego ramienia. Popatrzyłem w tamtą stronę. Niall.
- Hej, stary, butelka zatrzymała się już z minutę temu. A ty siedzisz i się na nią gapisz.
- Sorry, zamyśliłem się - zacząłem się tłumaczyć.
- Nie gadaj, tylko gramy - powiedział blondasek.
Popatrzyłem na teraz już nieruchomą butelkę, której zakrętka wskazywała na..........
~~
Oficjalnie stwierdzam, że nie umiem liczyć XD.
Mam nadzieję za to, że spodoba Wam się nowy rozdział.
Całuski Lori <3

9 - Integracja


Wzięłam telefon i napisałam do Lou : Pamiętasz, że mieliśmy dokończyć naszą rozmowę.... xx

Po chwili telefon zawibrował : Mmmmm. Niegrzeczna dziewczynka jeszcze nie śpi..

Szybko wystukałam : Lou... :(.

Za moment Louis napisał : Zaraz będę. Czekaj. Mwah. xx

Zaśmiałam się. Podobała mi się ta zabawa. Mieszkaliśmy w pokojach przylegających do siebie, ale kiedy chcieliśmy się nawzajem odwiedzić to odbywał się potajemny spisek. Zupełnie jak w dzieciństwie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Liama dochodzący z korytarza :

- A ty, dokąd się wybierasz?

-Yyy....nnoo...do...L..Lau..Lauren - odparł zmieszany Lou.

- Czyś ty zwariował?! O tej porze?! Ona na pewno już śpi - uniósł się mój kuzyn.

- Tssaaaa..śpi - powiedział z ironią chłopak myśląc, że ten drugi go nie usłyszy.

- Co ty tam mówisz pod nosem? - bardziej chciał się upewnić, niż dowiedzieć Daddy.

- Nic, nic.

- To dobrze. Idź spać - chyba się odwrócił i poszedł w stronę swojego pokoju. - Jak z dziećmi...Jak z dziećmi - usłyszałam dźwięk zamykanych w oddali drzwi.

Dostałam smsa : Dostało mi się..... Daddy czuwa. :)

Niestety xd - brzmiała moja odpowiedź.

Siedziałam parę minut wpatrując się w widoki po drugiej stronie drzwi balkonowych. Balkon...Balkon.... To jest to! Wpadłam na świetny pomysł i postanowiłam podzielić się nim z Boo : Zostaje nam jeszcze balkon. xx

Nie minęła minuta, a chłopak stał na naszym balkonie machając do mnie i gestami sygnalizując, żebym otworzyła.

Zwlokłam się z łóżka, przekręciłam klamkę. W drodze odłożyłam jeszcze fona na biurko.

- To była bardzo niebezpieczna misja agentko Lauren - rzekł z powagą.

- Zgadzam się agencie Louis.

I oboje zaczęliśmy się cicho śmiać.

Oczami Louisa

- Zaraz wracam - powiedziała idą w stronę łazienki.

Gdy tylko zniknęła za drzwiami wyjąłem szybko I'Phona i napisałem : Integracja. Ty, Zayn i Niall. Pokój Lauren. Wybrałem numer Harrego i wysłałem. No to będzie zabawa , pomyślałem i jak zwykle się nie myliłem.

Po chwili dziewczyna wyszła z toalety, usiadł naprzeciwko mnie na łóżku i powiedziała :

- Opowiedz mi o swojej rodzinie.

Zacząłem jej opowiadać, a ona przysunęła się bliżej mnie i okryła nas kołdrą. Na jej twarzy malowało się skupienie, jakby chciała zapamiętać każde słowo, które wypowiadam i potem na ich podstawie coś sobie wyobrażać.

- Twoi rodzice bardzo Cię kochają - stwierdziła patrząc się w przestrzeń ponad moją głową, gdy na chwilę zrobiłem przerwę w opowieściach.

Zastanawiałem się przez chwilę jakiej odpowiedzi oczekiwała, gdy usłyszeliśmy cichuteńkie pukanie do drzwi. Lauren spojrzała na mnie z miną *kogo u licha tu teraz niesie?!*, a ja tylko się uśmiechnąłem.

Oczami Lauren

Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

- Matko, Harry, co ty tu robisz? - zapytałam.

- Przyszliśmy, bo nas zaprosiliście - odparł z uśmiechem.

-Przyszliśmy? - zdziwiłam się. Dopiero po chwili zauważyłam Zayna i Niall wychylających się znad ramienia chłopaka.

Otworzyłam szerzej drzwi i ich wpuściłam.

- Trzymaj -Niall podał mi wielką miskę po brzegi wypełnioną różnego rodzaju żelkami.

- Po co mi to?

- Skoro mamy tu spędzić całą noc, to chyba musimy coś jeść, prawda? - odparł jakby to była największa oczywistość.

- Całą noc?!? - prawie krzyknęłam.

- No tak -powiedział Zayn.

- Musimy się integrować - dodał Lou puszczając mi oczko.

- Dobra, ja się boję - powiedziałam sadowiąc się na moim dwuosobowym łóżku.

Obok mnie usiadł Harry i Niall, a na przeciwko nas Louis i Zayn.

- Nie masz się czego bać. Jesteśmy tu z tobą - powiedział Irlandczyk.

- No właśnie o to chodzi, że ja się Was boję.

Zaczęliśmy się śmiać.

- Lou, pożycz mi swojego iPhon'a - zwróciłam się do chłopaka.

- Leży tam, jest taaaaaakkkk daleko - zamachałam ręką w kierunku biurka.

- Masz mojego - mulat wyciągnął z kieszeni spodni dresowych telefon i mi go podał.

- Dziękuję- uśmiechnęłam się w jego stronę promiennie. - Widzisz Lou, Zayn jest dobrym chłopcem?

- No dokładnie - przytaknęli mi pozostali chłopcy.

Oni zaczęli się przekomarzać, a ja szybko zalogowałam na twittera. Dodałam tweeta :

Noc. Ja i 4 chłopców w jednym pokoju. #jużsięboję

Od razu pojawiły się komentarze i w stylu "Uuuuuuu. Co wy tam robicie?", "Pięciokąt?", albo "#bezskojarzeń". Mogłam się tego spodziewać...
~~
No i już jest rozdział 10 ! Zadowoleni? :)
Piszcie swoje opinie.
Do fank numer 1 po pierwsze jak Cię mam nazywać, bo przecież nie mogę cały czasu mówić do cb fanko numer 1, a po drugie zaskoczona? I jak Ci się w ogóle podoba rozdział?
Całusy do wszystkich wasza Lori :*

wtorek, 9 października 2012

8 - Tacy są


Rozdział 8

 27 czerwca 2012 r. Londyn

Nigdy nie sądziłam, że można kogoś tak polubić po jednym dniu. Nie stop! Nie polubić, tylko pokochać. Ktoś może pomyśleć, że jak to polubić, a co dopiero pokochać. Ale tak właśnie jest. Ja wcale nie żartuję. Chociaż znam i tak krótko. Zdążyłam już zobaczyć jacy są. Zdarzyłam już dowiedzieć się trochę o każdym z nich. Myślę, że nie zawahałabym się przed zdradzeniem im moich sekretów. Od niech po prostu bije takie ciepło i to mnie tak bardzo do nich przyciąga. Sprawia, że chcę spędzać z nimi każdą minutę, że chce być dużą częścią ich świata i, żeby oni byli jeszcze większą mojego. Żadnego z nich, no oprócz Liama, nie znałam wcześniej. Mieli jedną, jedyną szansę zrobienia na mnie dobrego wrażenia. I wykorzystali ją na 200 %. Mam tylko nadzieję, że nie udawali i tacy są naprawdę. Tak bardzo pragnę, żeby tacy byli. W porównaniu z ludźmi z mojej szkoły są po prostu chodzącymi ideałami. Nie wiem, czego więcej mogłam bym chcieć. Chyba tylko tego, żeby on mnie też tak polubili. Są tacy zabawni, cały czas się śmieją. Ale najważniejsze jest to, że to nie jest wymuszone, oni nie robią tego na pokaz. Tacy są. Widać, że są najlepszymi przyjaciółmi, są jak rodzina. Bardzo dobrze się rozumieją. Każdy z nich jest cudowny na swój sposób i nawzajem się uzupełnia - ją tworząc super paczkę. I chociaż oni znają się już długo, ja ani przez chwilę nie poczułam się jak piąte koło u wozu. Wpasowałam się do ich grupy.  Byłam jakby brakującym elementem układanki. No po prostu cudownie. Lauren <3

Odłożyłam zeszyt do szufladki w szafce nocnej. Wzięłam telefon i napisałam do...
~~
Lauren