czwartek, 30 maja 2013

Pożegnanie...

Sama nie wiem, od czego zacząć...

Chcę Was na początek przeprosić, za moje zniknięcie - brak czasu, może za mało wysiłku.

I przez długi czas próbowałam sobie wmówić, że znajdę czas na bloga, że się pozbieram i wyjdzie świetna historia. Ale prawda jest taka, że po prostu czar prysnął,a ja za późno zdałam sobie z tego sprawę. Nie mieliście nigdy w życiu tak, że , nie czuliście "tego czegoś" chociaż bardzo chcieliście? Ja właśnie tak mam.

Wiem, że Was zawiodłam.
Jeszcze raz przepraszam.

A teraz...

Chciałabym z całego serca podziękować Wam za miłe słowa, wiarę we mnie, wsparcie i przede wszystkim za to, że poświęcaliście swój czas, aby czytać te moje wypociny.
Jestem naprawdę wdzięczna! Nawet nie wiecie, ile razy sprawiałyście, że się uśmiechałam :).

D Z I Ę K U JĘ  W A M  Z  C A Ł E G O  S E R CA!

Wasza Princess <3 :)

PS. Chciałabym jeszcze napisać specjalne podziękowania dla mojej Fanki Numer Jeden, która była ze mną od początku. Jeżeli to czytasz, to chciałabym, żebyś wiedziała, jak bardzo wdzięczna jestem za twoje wsparcie. Dziękuję <3

czwartek, 14 lutego 2013

15 część 1 - Ręcznik

UWAGA!
Zanim przeczytacie roździał wejdźcie w zakładkę "Bohaterowie" (znajduje się u góry) i zapoznajcie się z nowymi opisami chłopców i Lauren oraz z ich zdjęciami!
~~~
28 czerwca 2012 roku, Londyn, Wielka Brytania

*Oczami Lauren*

Obudził mnie chłodny powiew porannego wietrzyku. Przetarłam zaspane, oślepiane Słońcem oczy.  Nadal znajdowałam się na kolanach Harry’ego, który spokojnie spał. Zaciągnęłam się orzeźwiającym powietrzem i poprawiłam okrywające nas kołdry. Zimno załaskotało mnie w krtań.
Było dość wcześnie, ale i tak do moich uszu dobiegał gwar ulicy. Tak to jest to, co lubię. Duże, światowej sławy miasta. Pełne sklepów, kin, teatrów i setek restauracji i kawiarenek, a jednak można w nich znaleźć ciche, spokojne przepełnione typowo wiejską, czy jak ktoś woli podmiejską, atmosferą zakątki. Czy to parki, czy po prostu takie jak ten, zwykłe ogrody.

Wstać! Nie wstać! Wstać! Nie wstać! Taki właśnie idiotyczny spór toczył się w mojej głowie od kilkudziesięciu sekund.

- Na pewno wszyscy już wystali – zaczął głosik schowany gdzieś w zakamarkach mojego mózgu opowiadający się za pierwszą opcją. – Wyjdziesz na lenia!

- Jakiego lenia? – powiedział, o ile w ogóle można to tak nazwać, drugi bardziej podenerwowanych głos. – Dziewczyna ma przecież wakacje, do ciężkiej cholery! Daj jej wypocząć!

Matko! Ja chyba naprawdę potrzebuję snu! Słyszę głosy, a to nawet jakbym była w Hogwarcie, to nie byłoby normalne!!

Jakiś czas później, tego samego dnia

Kolejny raz tego dnia obudziły mnie jakieś głośne dźwięki. Po uważniejszym wsłuchaniu się w nie rozpoznałam odgłosy kłócących się ludzi. Dziwne.

Towarzysz moich nocnych rozmów pod gołym niebem też już się obudził i teraz zawzięcie drapał się po ramieniu.

- Wyspałeś się?

- Raczej taaak – ziewnął. – A ty?

- Też.

Wyciągnęłam przed siebie ręce, próbując rozprostować je po nocy. Coś w moich łokciach, jakby na znak protestu, pyknęło.

Obejrzałam się za siebie, bo wydawało mi się, że stamtąd dochodzą głosy zdenerwowanych ludzi. Nie myliłam się. W moim pokoju stali Louis i Liam zawzięcie o czymś rozmawiając. A raczej tylko Li czymś się bulwersował, a ten drugi ledwo co trzymając się na nogach co i rusz wzruszał ramionami robiąc przy tym dziwną minę. Jakby „daj mi człowieku spokój” z domieszką niewyspania i zagubienia. Na łóżku natomiast leżał ktoś, kogo nie byłam w stanie rozpoznać, gdyż był zakryty kołdrą, spod której wystawały tylko stopy.

- Boże, czemu oni tak krzyczą?! – Harry najwyraźniej nie był zadowolony z tego, że nie dano mu dłużej pospać, chociaż (jak sam twierdził) się wyspał.

Zignorowałam go, próbując dosłyszeć rozmowę prowadzoną w domu.

- Jak to „nie wiesz, gdzie ona jest”? – zdenerwowany Liam wymachiwał rękami.

- No po prostu. Co ja, wróżka jestem?! – Lou za to w ogóle nie był zaniepokojony zniknięciem tajemniczej dziewczyny, kim kolwiek by ona miała być.

- Siedzieliście tu wczoraj wieczorem wszyscy razem, a potem... – mój kuzyn czekał chyba na to, że jego kumpel uzupełni jego wypowiedź.

Aaaa, czyli to o mnie chodziło. Ale przecież ja jestem tutaj!

- Wcale tu nie siedzieliśmy – zaprotestował Lou, ale nie włożył w to dostatecznie dużo energii, więc nie zabrzmiało to wiarygodnie.

- Przestań się wykręcać Lou!

Li, wyluzuj - pomyślałam.

- CISZEJ!! – dosyć głośny pomruk niezadowolenia wydobył się spod kołdry.

- Niall, wstawaj! – rozkaz padł oczywiście z ust tego bardziej rozbudzonego członka konwersacji.

Aha, czyli to Horan zalegał na m o i m wyrku.

- Cholery można z Wami dostać!! - wstał z łóżka i nadal owinięty kołdrą wyszedł z pokoju po drodze potykając się o coś, czego nie widziałam, bo zasłaniał mi Liam i obdarzając pozostałą dwójkę środkowym palcem.

Lubię go!

- Louis. Gdzie. Do. Kurwy. Nędzy. Jest. Lauren?!?!

- Skąd ja mam widzieć!?!

Podszedł do miejsca, w którym wczoraj w nocy spało 3/5 One Direction, wziął jedną z kołder oraz poduszkę i wyszedł z pokoju na odchodne odwracając się jeszcze do zaskoczonego takim obrotem sprawy bruneta i mówiąc :

- Pewnie jest gdzieś z Harrym, bo jakbyś nie zauważył, to jego też nie ma!

Liam popatrzył jeszcze za nim chwilę, po czym klapnął na łóżku i zaczął masować sobie skronie.

- A przecież im mówiłem...Prosiłem...Tłumaczyłem...Cholerny Styles...A pieprzcie się wszyscy! – i w tym momencie popatrzył na szklane drzwi prowadzące na balkon i zobaczył mnie uśmiechającą się do niego szeroko w ramionach równie zadowolonego Hazzy. Oboje do  niego machaliśmy.

A on? Najpierw zrobił facepalm’a, pokazał nam język, a potem fuck’a i na koniec głośno się śmiejąc wyszedł z sypialni.

Zanim się wyszykowaliśmy i zjedliśmy śniadanie zrobiło się grubo po dwunastej. Ja i Nialler wybraliśmy się na wcześniej już umówioną „wycieczkę zapoznawczą” po Londynie. Pogoda sprzyjała, dlatego nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy jako pierwszy punkt wybrali lodziarnię. No prawie nic. Podczas całego spaceru kręcili się wokół nas paparazzi i Directionerki, a nawet wdziałam dwie około sześćdziesięcioletnie kobiety kręcące nas telefonami. Na szczęście (dla nas, a nieszczęście dla fanek) towarzyszył nam Thomas, jeden z ochroniarzy chłopców. (A mają ich trzech : Tom’a, który aktualnie przebywał z nami; Michael’a, który towarzyszy chłopcom (razem z Tom’em), gdy wychodzili gdzieś w więcej niż jedną osobę oraz Ben’a, którego zadaniem jest strzeżenie willi chłopców.)

Z Niallerem spędziłam świetne popołudnie. Dużo, bardzo dużo się śmialiśmy. Pokazał mi dokładnie, co gdzie jest, jak tam dojść, albo w innych przypadkach dojechać. Okazało się, że mamy dużo wspólnego. Chłopak obiecał, że jak tylko będzie miał chwilę, to pokaże mi kilka akordów na gitarę. Od dawna już chciałam się nauczyć grać, ale jakoś nigdy nie było okazji. A teraz będę mieszkała ze świetnym gitarzystą pod jednym dachem. No i nade wszystko uwielbiam jego irlandzki akcent. Nadaje mu tak dużo uroku i niepowtarzalności.

Czy oni wszyscy mają takie cudowne głosy?!

Nie to, żeby to było źle, ale to jest po prostu niesamowite i niespotykane.

Około 18 tego samego dnia

Liam jakąś godzinę temu wyjechał do swojej dziewczyny, przedtem upewniając się jakieś sto razy, że na imprezie będą z nami Tom i Michael, pytając mnie, czy aby na pewno chcę zostać z chłopcami na całą noc (bo jak sam powiedział, zobaczymy się dopiero następnego dnia po południu) i ostrzegając, że jeżeli coś mi się stanie, to wszystkich nas pozabija.

Swoją drogą to bardzo miło z jego strony, że tak się o mnie troszczy. Świetne uczucie – wiedzieć, że dla kogoś nie jesteś obojętna.

- To co, tam gdzie zawsze? – zapytał Zayn.

- Zdecydowanie tak! – odparł Louis, a potem wszyscy jak na komendę poszli do swoich pokoi bez słówka wyjaśnienia w moją stronę.

Po spokojnym wypiciu szklanki soku winogronowego postanowiłam pójść przygotować się do wyjścia. Swoją drogą, ciekawe czy reszta pamięta o naszym wyjściu, bo jak na razie, to się zmyli i nie ma po nich śladu.

Strumień ciepłej wody polał się po moich plecach zmywając z nich drobinki miejskiego piasku i kurzu. Dokładnie wymyłam się moim ulubionym – przywiezionym z Polski – malinowo – żurawinowym żelem. Potem umyłam dwa razy włosy. Raz szamponem i raz odżywką.

Wytarłam się i owinięta ręcznikiem rozczesałam włosy i wysmarowałam się cała balsamem do ciała,a ściśle rzecz biorąc, to jego końcówką. Potem opakowanie wylądowało w koszu na śmieci.

Coś teraz powinnam zrobić, tylko co? Za grosz nie mogła sobie przypomnieć, choć miałam dziwne przeczucie, że wiem jaki powinien być następny krok moich przygotowań? Malowanie? Nie, to zdecydowanie później. Ubieranie? No właśnie też nie, coś jeszcze jest przed tym. Mycie zębów? Nie, to razem z  malowaniem.
Oo! Już wiem! Suszenie włosów!

Trzy razy przeszukałam kosmetyczkę i jeszcze więcej razy walizkę, ale nigdzie nie widziałam suszarki. Im bardziej szukałam, tym bardziej jej nie było. Niedobrze. To znaczy, że nie wzięłam jej z domu.

Bardzo, uwierzcie mi, bardzo skrępowana, bo przecież byłam w samym ręczniku, a szlafroka nie posiadałam, udałam się do pokoju Harry’ego. Uznałam, że pewnie, jako posiadacz tak bujnej czupryny na pewno ma szukany przeze mnie przedmiot.

Popchnęłam delikatnie uchylone drzwi. Widok, który tam zastałam zdumiał mnie, rozbawił i tak zawstydził za razem, że jęknęłam tylko krótkie „Oh!” i pośpiesznie zamknęłam drzwi.


Cholera!

Kto normalny zostawia otwarte drzwi, kiedy nago wygląda sobie przez okno?! Kto w ogóle nago wygląda przez okno?!

- Możesz już wejść – usłyszałam z pokoju.

Na wszelki wypadek zamknęłam oczy i po omacku nacisnęłam klamkę. Czy Styles był już ubrany, czy nie – tego nie wiedziałam, ale dla swojego własnego zdrowia psychicznego postanowiłam nie otwierać oczu. Kto wie, co mogłoby się wydarzyć, zważając na to, że ja byłam tylko w ręczniku, a on w najlepszym przypadku w samych slipkach.

If you know what I mean...

Czy ja naprawdę  o  t y m  z  n i m  pomyślałam?!

- Chciałaś o coś spytać? – mimo, że go nie widziałam to czułam, po prostu czułam, jaki jest rozbawiony wydarzeniem sprzed chwili. – Masz zamiar tak iść na imprezę? Wiesz, ja nie mam nic przeciwko.

Czy on właśnie okrężną drogą stwierdził, że ładnie wyglądam?

Czy ja właśnie się zarumieniłam?

- O suszarkę – próbowałam puścić jego ostatnie zdanie w niepamięć, chociaż sama do końca nie wiem, dlaczego.

- Co „suszarkę”?

Boże, a co, jeżeli on nadal jest bez niczego?

Nie, to nie ma prawa bytu. Nie tutaj. Nie teraz.

- No... Czy masz suszarkę?

Usłyszałam trzy kroki, otwierane drzwi, jakiś szmer, a potem zamykanie drzwi.

Ciepła ręka ujęła moją prawą dłoń od dołu. Poczułam na niej ciężar. Pewnie suszarka.

*Oczami Harry’ego*

Stała tam. Sama. Tylko w ręczniku. Z zamkniętymi oczami.

Mokre włosy rozlewały się po jej zakrytych piersiach. Wyglądała niczym grecka bogini. Szczupła, z wysportowaną sylwetką, prawie naga.

Palcami u stóp badała miękką powierzchnię czerwonego dywanu.

Ręcznik sięgał do jednej trzeciej uda, niżej były już tylko jej nogi. Długie i szczupłe, ale z widocznie zarysowanymi mięśniami. Nie szpecił ich ani jeden strupek, ani jedna blizna, czy siniak.

Stała z zamkniętymi oczami. Chociaż nie widać było jej przenikliwych i magicznych niebieskich tęczówek była piękna, nad wyraz piękna. Na policzkach malowały się jej dwa różowe kółeczka – rumieńce. Pełne usta układały się w uroczy uśmiech zawstydzenia. Jednak można w nim było zobaczyć też odrobinę rozbawienia i dużo bardzo pociągającej niewinności.

Była seksowna. Bardzo seksowna.

Bardziej seksowna niż jakakolwiek inna kobieta, którą widziałem, a trochę ich już było.

Bardziej seksowna niż wszystkie kobiety z jakim się kochałem razem wzięte.

Bardziej seksowna od nagich modelek wypinających się na zdjęciach w męskich magazynach.

Była bardziej seksowna od nich wszystkich, bo oprócz podniecającej kobiety było w niej też niewinne i bezbronne dziecko.

Chciałem być teraz z nią. I nie myślę tu tylko o seksie, ale o trzymaniu jej w swoich ramionach i całowaniu czubka jej mokrej głowy.

Obudził się w mnie mężczyzna, jakiego wcześniej nie znałem. Chciał być dla Lauren kimś więcej.

Kimś więcej, niż znajomym. Kimś więcej, niż Harry’m Styles’em. Kim więcej, niż członkiem One Direction. Kimś więcej, niż kumpel jej kuzyna. Kimś więcej, niż kolejnym chłopakiem, któremu się podoba. Kimś więcej, niż... Kimś więcej, niż...nikim.

I, co najbardziej zdumiewające, ten mężczyzna w jednej chwili stał się moim najlepszym przyjacielem. Nie, więcej... On stał się MNĄ!

Jej ciało nie narzucało mi się, tylko jakby pytało, czy jestem w stanie się nią zaopiekować? Czy jestem w stanie ją chronić? Czy jestem w stanie być dla niej wsparciem?

No właśnie, czy jestem w stanie?
 
~~~
Wiem, jak długo mnie nie było i jak bardzo to jest denerwujące, kiedy nic się nie pojawia na blogu przez tak długi okres. Wiem i PRZEPRASZAM WAS BARDZO!!
Ale teraz o czymś wesołym.
Po pierwsze : nie wiem, dlaczego, ale ten rozdział bardzo mi się podoba i jestem z niego dumna.
Po drugie : prawie całkowicie zmieniłam opisy bohaterów, dodałam ich zdjęcia i zrobiłam dla nich specjalną zakładkę.
Po trzecie : będzie część druga rozdziału 15. W trakcie pisania tak się zadziało, że po prostu wiedziałam, że muszę w tym momencie zakończyć tę część, a ponieważ postanowiłam nie pisać takich krótkich rozdziałó, bo to nie ma sensu, to dodam część drugą tak szybko, jak tylko będę mogła.
Po czwarte : od teraz w postach będą się pojawiać zdjęcia, filmiki i gify.
Po piąte : imię Louis czyta się [lui] - bez "s" na końcu. W tym roździale jest już to wprowadzone, w wolnej chwili poprawię w poprzednich.
Po szóste : bardzo dziękuję Wam za udział w ankiecie i miłe komentarze! To bardzo motywuje i sprawia, że się cieszę.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy!
Do następnej części roździału 15 (nie będę mówiła kiedy, bo potem mi się nie uda napisać w tym termini i będzie głupio)!
Princess (jeśli nie zauważyliście, to tak się teraz nazywam :D).
#massivethankyou #seeusoon #lotsoflove