piątek, 28 grudnia 2012

14 - Edward, chata i X-Factor


*Oczami Lauren*

- Ja nie chcę spać z brzegu – powiedział smutno Irlandczyk.

- To chodź tutaj, położysz się koło mnie – powiedziałam.

Chłopak z trudem wstał i depcząc po wszystkich doszedł do mnie. Jeszcze więcej kłopotów przyspożyło mu ułożenie się pomiędzy mną, a Lou. Najpierw prawie upadł na Harrego, potem nadepnął mi na nogę, co nie powiem – bolało, ale w końcu jakoś mu się udało. Kiedy już wreszcie leżał, przytulił się do mnie i położył mi głowę na klatce piersiowej, ale nie były to żadne próby flirtu.

- Jak Niall kogoś przytula to znaczy, że mu ufa i go lubi – szepnął Harry. – Powinnaś czuć się zaszczycona – próbowałam doszukać w jego głosie jakiejś ironii , czy kpiny, ale bynajmniej takowych nie wychwyciłam.

Nic nie odpowiedziałam. Miarowy oddech Niall powoli mnie usypiał. Rozluźniłam się, ziewnęłam i oparłam wygodnie głowę na poduszce.

Zawsze, kiedy zasypiałam czy to w Polsce, czy w jakim kolwiek innym kraju wyobrażałam sobie różne rzeczy. Czasami dotyczyły mnie samej, czasami po prostu „pisałam” sobie w głowie opowiadania. Bardzo to lubiłam, byłam wręcz od tego w pewien sposób uzależniona. Tak też zrobiłam i tym razem – pomyślałam sobie, że chciałaby pojechać do Chin, zobaczyć jakie to „te Chiny” są. No i jeszcze znowu do Paryża – cudowne miasto, byłam już tam chyba dwa razy, ale ciągle mi mało...

Zegar zadźwięczał po raz dziewiąty. Edward drgnął.

- Nie! – krzyknęłam. – Edward, otwórz oczy! Spójrz na mnie!

Nie słuchał mnie albo nie słyszał. Uśmiechając się delikatnie, uniósł powoli stopę. Wiedział doskonale, że jeden duży krok starczy, by znaleźć się na słońcu.

Skoczyłam na niego jak tygrysica. Zderzyliśmy się. Był twardy jak marmur. Gdyby mnie nie złapał i nie przytrzymał, jak nic bym się przewróciła. I tak zabolało.*

-Shhh, spokojnie. Uspokój się – głos był cichy, miękki (o ile w ogóle można mówić o takiej cesze głosu) i słychać w nim było bardzo, ale to naprawdę bardzo podniecającą chrypkę. – Wszystko jest dobrze, jestem tutaj.

Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na Harrym, objęta jego ramionami i cała się trzęsłam.

- Hazz? – nie bardzo jeszcze wiedziałam, co się dzieje. – Co się stało?

- Nie jestem pewien, ale chyba coś Ci się przyśniło, bo nagle zaczęłaś mną potrząsać, potem się do mnie przytuliłaś i cały czas krzyczałaś coś o jakimś Edwardzie. Aż dziwne, że nikt się nie obudził – było ciemno, ale wyraźnie zauważyłam na jego twarzy kontur uśmiechu. – Kto to w ogóle jest?

- Kto? Edward? – ciarki nie ustawały.

- No. Jakiś twój chłopak, czy coś?

- Nie, nie. Edward Cullen z sagi „Zmierzch” - chyba mi się śnił – sprostowałam.

Westchnął. Jego klatka piersiowa unosiła się systematycznie w górę i w dół, a ja razem z nią. Powoli się uspokajałam.

- Już dobrze? – zapytał zatroskany.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Pewnie chce mi tym pytaniem dyskretnie uświadomić, że skoro już się pozbierałam do kupy to powinna z niego zejść, pomyślałam. Sęk w tym, że ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Może jak powiem „nie” to mnie nie zostawi, ale jednak to jest kłamstwo. Małe, bo małe, ale kłamstwo. Ja już sama nie wiem...

- Tak, lepiej..

Czekałam, ale żaden z ruchów, których się wcześniej obawiałam nie nastąpił. Moje napięte przedtem mięśnie od razu się rozluźniły.

- A właściwie, to jak to jest z tym twoim – zawahał się. – No wiesz, z tym twoim pierwszym..no...ten...razem? Był już?

- A co ty taki ciekawski? – zmierzwiłam mu włosy. – Chyba nie powinnam Ci mówić.

- A to czemu? – delikatnie zaczął głaskać moje włosy.

- Takich rzeczy chyba nie mówi się nowo poznanym osobom, a co dopiero facetom. A już na pewno nie takim napaleńcom, jak Wy. To naprawdę nie jest normalne.

- Czy właśnie próbujesz mi wmówić, że po pierwsze jestem jakimś zboczeńcem i po drugie, że jesteś normalna? – zrobił bardzo śmieszną minę, przynajmniej na taką wyglądała w tych ciemnościach, dlatego nie mogła się powstrzymać i się roześmiałam.

- Cicho! – mruknął Zayn przekręcając się na drugi bok. – Ja tu próbuję spać!

- Sorry – szepnęłam. – Chodź, usiądziemy sobie na balkonie – zwróciłam się do Harrego, jednocześnie nieudolnie próbując z niego wstać, wziąć kołdrę i wynieść się na zewnątrz. Jemu też nie wychodziło to najlepiej.

Mój balkon, zresztą tak jak wszystkie pozostałe, wychodził na basen tej wielkiej posiadłości, więc nie musieliśmy się obawiać, że zobaczą nas czyhający przed posiadłością (nawet w środku nocy) paparazzi. Usiedliśmy na ustawionych naprzeciwko siebie plastykowych krzesełkach i otuleni kołdrami wpatrywaliśmy się się w niebo. Było naprawdę piękne. Ciemne, usiane miliardami malutkich, złotych gwiazdek, które układały się w liczne gwiazdozbiory. Wszystko to w połączeniu ze skąpanym w świetle Księżyca ogrodem tworzyło bajkowo – romantyczną atmosferę.

- Pięknie tu, prawda? – przerwał ciszę, która swoją drogą nie była wcale tą niezręczną i ciążącą wszystkim ciszą, lecz tą jej przyjemniejszą wersją, Harry.

- Mhmm – oderwałam wzrok od nieboskłonu i popatrzyłam na towarzysza, ale on nadal z rozmarzonym wyrazem twarzy wpatrywał się w migoczące ciała niebieskie.  – Długo już tu mieszkacie?

- Trochę mniej niż rok... – uśmiechał się. – Po X-Factorze każdy z nas mieszkał jeszcze w rodzinnych miastach, ale było to bardzo kłopotliwe. Wiesz, trudno codziennie jeździć w tę i spowrotem, szczególnie, że nie wszyscy mamy prawka. Dlatego kupiliśmy tę chatę.

- Chatę? Nie uważasz, że to słowo nie do końca oddaje panujące tu warunki? – przejechałam wzrokiem po posiadłości. – Macie tu niezłe luksusy.

- Co prawda, to prawda – w końcu na mnie spojrzał. – Podoba Ci się?

- Czy ja wiem... Sama na pewno nie mogłabym tu mieszkać, czułabym się strasznie samotna. Ale z Wami jest świetnie. Musicie pewnie nieźle za to płacić.

- Nie chcę się przechwalać, ale jesteśmy światowej sławy gwiazdami, stać nas na takie rzeczy.

- Jak dajesz sobie z tym radę? – znowu zapatrzyłam się w nicość nad nami. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo dzielni są, jak wiele poświęcili, jak wiele oddali. Wybrali pracę, z której nie mogą się „zwolnić” już do końca życia. Już zawsze będą tym, czy tamtym z One Direction. Każdy ich krok, każde słowo jest śledzone przez miliony ludzi, którzy tylko czekają na ich potknięcie, jeden zły ruch. Zgodzili się na to wszystko, żeby spełniać swoje marzenia, żeby robić to, o czym zawsze marzyli.

- Słuchasz mnie w ogóle?

- Nie do końca – niechcący nerwowo się zaśmiałam. – Możesz powtórzyć, poproszę?

- Wiesz, jeszcze nie do końca przywykliśmy do tego zamieszania wokół nas. Nie tak łatwo jest przyzwyczaić się do tego, że każdy chce się z tobą zobaczyć, porozmawiać, zrobić zdjęcie. Większość wymaga od nas, żebyśmy byli zawsze w dobrych humorach, żebyśmy poświęcali im uwagę. Zwłaszcza dziennikarze. Z nimi jest jakaś masakra! Włażą nam na głowy non stop. Nie obchodzi ich nasza prywatność – westchnął. - Chcą tylko sensacji. Czego byśmy nie zrobili dopisują do tego swoje historyjki..

- Bardzo Ci współczuję... Może nie zabrzmi to wiarygodnie, ale myślę, że rozumiem, co czujesz.

Chłopak poklepał ręką swoje uda. Wstałam i na palcach, bo płytki były przeraźliwie zimne, do niego podeszłam. Odsunął kołdrę z nóg i pomógł mi się wygodnie usadowić. Potem siedzieliśmy już tylko otuleni dwoma kołdrami delikatnie się kołysząc i znowu podziwiając niebo. Było cudownie....

- Chyba powinnaś się przespać – powiedział prosto do mojego ucha Harry tak, że przeszedł mnie miły dreszczyk. – Liam wszystkich nas jutro zabije, więc lepiej, żebyś miała siłę się z tym zmierzyć.

Zaśmiałam się.

- Ale mi tak jest dobrze. Nie chcę się ruszać. Poza tym, co z tobą?

- A kto powiedział, że nie możesz tu spać? – uśmiechnął się łobuzersko.

- A mogę?

- Jeżeli tylko masz taką ochotę i nie jest Ci za zimno to jasne, że tak.

- Mhmmm...Fajnie – pocałowałam go w policzek. – Ale musisz mi coś zaśpiewać, bo inaczej nie zasnę – zrobiłam minkę smutnego dziecka.

- Masz jakieś konkretne życzenie?

- Nie. Na tym polu zostawię Ci wolną rękę.

Chwilę się namyślał, a potem zaczął śpiewać cicho do mojego ucha. Muszę przyznać, że jego głos był fenomenalny. Chyba najcudowniejsza była ta chrypka. Powoli, bardzo powoli odpływałam.....

I've tried playing it cool
But, when I'm looking at you
I can't ever be brave
Cause you make my heart race

Shot me out of the sky
You're my kryptonite
You keep making me weak
Yeah, frozen and can't breathe.**
 
~~
* - Fragment książki "Księżyc w nowiu" Stephenie Meyer.
** - Fragment piosenki One Direction "One Thing"
Zacznę od przeproszenie Was za moją nieobecność. Uwierzcie mi, wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju. Ale zostawmy przeszłość.
Drugą rzeczą, jaką chciałabym zrobić to podziękowanie Wam za komentarze, odwiedzanie mojego bloga i dodawanie się do obserwatorów. Przechodzę teraz bardzo trudny okres w życiu, a Wy i ten blog dajecie mi niesamowicie dużo radości. Świadomość, że ktoś chce czytać twoją twórczość jest najlepszym prezentem dla każdego autora. Dlatego jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ! <3
Trzecia rzecz to życzenia. Życzę Wam przede wszystkim dużo szczęścia i zadowolenia z życia. Abyście miały/mieli kogoś lub coś z powodu, którego będziecie budzić się i mówi "Życie jest piękne!". Kogoś, kto będzie Was napędzał do działania. Oddanych przyjaciół i spełnienia marzeń  i, żebyście zawsze wierzyły/wierzyli, że one się spełnią.
Mam nadzieję, żę rozdział się spodobał i choć trochę wynagrodził Wam moją nieobecność.
Do następnego, wasza Lori <3
PS. Jak święta, co "przyniósł Mikołaj"? :D

11 komentarzy:

  1. Hejka ;)
    Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że u Ciebie pojawił się nowy rozdział ;) Miałam zaciesz na maska, zresztą nawet do teraz mam. Jest mi tylko przykro, bo tak czytałam i czytałam, aż dotarłam do końca... Ale to opowiadanie wciąga. Po prostu by się chciało czytać i czytać ;p Masz wielki talent;p Widać, że fanka Sagi Zmierzch? Ja to tam po prostu wariuję, gdy oglądam Sagę XD Ostatnia część mnie rozwaliła ;p Na początku myślałam, że to na serio... z tą bitwą... Rozdział mi się bardzo podoba ;) Widać, że z Harrym... łohoho jak romantycznie w tym rozdziale ;) Bardzo, ale to bardzo mi się podoba ten rozdział:) Kocham po prostu Twój styl pisania,piszesz świetnie ;p A ,, Mikołaj'' był ;p Po raz pierwszy w życiu dostałam konkretne prezenty, czyli to co chciałam ;) No może rodzice mnie z jednym zaskoczyli i to jest raczej miła niespodzianka;) Ach, sorry ,, mikołaj'' nie rodzice XD
    I oczekuję tutaj nastepnego rozdziału ;p
    Pozdrawiam
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww :)! Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podoba! Tak jestem fanką "Zmierzchu", ale dopiero od niedawna (czytam teraz "Zaćmienie"), więc ostatatniej częśći, ani nie czytałam ani jeszcze nie oglądałam :). Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy to, że sądzisz, że mam talent. :) Postaram się jak najszybciej dodać nowy rozdział. :)

      Usuń
    2. Kurde jak ja uwielbiam opowiadania, których jest jakiś wątek z sagi zmierzch : )

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo.! Nominowałam Twój blog do Liebster Award. Wejdź na mój blog i dowiedz się więcej.!!!
    http://cocaineandheroine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdział, czekam na więcej!

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  5. Mikołaj przyniósł ubrania i kasę :D haha
    czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo! :) Na pewno zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaaaaaaa, czekam na następny rozdział i doszczekać się nie mogę : ((( dawaj dawaj :* a tymczasem...


    www.samemistakesonfire.blogspot.com Co się stało w pierwszą noc bez chłopaków? Które z nich ma dylemat, który wpłynie na przyszłość? ENJOY 12th chapter, chasing the feels : )

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za twoją opinię! ~ Princess