piątek, 23 listopada 2012

13 - Małpy z buszu.



*Oczami Zayna*

- Oooo, nasz malutki, biedny Lou – powiedziała i już po chwili tuliła się z Louisem. – Nie martw się. Ja i chłopcy zawsze będziemy Cię kochać, prawda? – patrzyła na nas czekając na potwierdzenie wypowiedzianych wcześniej słów. Pokiwaliśmy głowami.
- Że chłopcy, to wiem, ale Ty? Kochasz mnie? – patrzył w jej śliczne tęczówki, jednocześnie obejmując ramionami. Nie powiem, że nie chciałbym  być na jego miejscu, bo bym skłamał.
- No jasne, że tak. A co ty, głuptasie myślałeś? – po pokoju rozszedł się jej dźwięczny śmiech. – Zresztą Was wszystkich pokochałam, od razu, kiedy się poznaliśmy. Chodźcie, będzie zbiorowy miś.
Harry i Niall szybko wstali i dołączyli do przytulających się. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale zamiast zrobić dokładnie to samo siedziałem patrząc na Lauren obściskującą się z moimi kumplami.  Zabrzmiało, jakbym był zazdrosny? To dobrze, bo tak właśnie miało zabrzmieć. Sam nie wiem właściwie czemu, ale na ich widok to uczucie naprawdę się we mnie rozpaliło. Zayn, do cholery – mówiłem sobie – ona nie jest twoją dziewczyną,  zresztą znasz ją 2 czy 3 dni!
Naprawdę próbowałem się ogarnąć, ale chyba nie najlepiej mi to szło, bo dziwne uczucie w sercu nadal się paliło.
- Hej, Zi – mmmmhhmm, nie wiem, skąd wytrzasnęła to zdrobnienie, ale je uwielbiam– ty już nie należysz do zespołu?
- Yyy? – mój umysł nadal był nastawiony na podziwianie Lauren, więc nie do końca zrozumiałem.
Nie odpowiedziała, tylko króciutko się roześmiała, a jej oczy rozbłysły, jakby właśnie wpadła na jakiś pomysł. Z tym samym uwodzicielskim, uroczym i jednocześnie zadziornym uśmiechem zaczęła szeptać coś do chłopców co chwile przelotnie na mnie spoglądając. Wyglądało na to, że oni nie do końca na początku łapali co im tłumaczy, ale po chwili zrozumieli. Dziewczyna jeszcze przez parę sekund coś tam im po cichutku objaśniała, potem uniosła w gorę trzy palce. Potem otworzyła z nich znak „pokoju”, czy też ‘zwycięstwa” – jak kto woli. Po sekundzie został już tylko jeden palec. Wtedy z prędkością godną światła poderwała się i rzuciła na mnie, tym samym powodując nasz upadek na puchowy dywan leżący w pobliżu jej łóżka.
Za chwilę do tak zwanej „kanapki” dołączyła się reszt zgrai. Czułem się tak, jakby leżała na mnie co najmniej hipopotam. No, ale nie będę narzekał, bo moją twarz i szyję delikatnie muskały włosy Lauren. Dziewczyna pochylił się tak, abym dobrze słyszał to, co chciała mi powiedzieć, pośród krzyków reszty. Tak swoją drogą, to czy oni nie rozumieją, że jak będą się tak wydzierać to zaraz obudzi się Liam i będziemy mieli problemy, no ja się pytam?!
- Znowu w takiej sytuacji....no wiesz jakiej... – delikatnie się uśmiechała, a jej policzki się zaróżowiły.
- A przeszkadza Ci to?
Chyba chciała coś na to odpowiedzieć, ale po chwili milczenia i nasłuchiwania zaczęła się wiercić, jakby chciała wstać, co muszę powiedzieć nie było przyjemne dla mojego ciała.
- Szybko wstawajcie, Liam się obudził – na jej twarzy widać było pomieszane uczucie zdenerwowania, rozbawienia i zakłopotania, jakby była małym dzieckiem, które zaraz miało być przyłapane przez rodziców na jakiejś niedozwolonej dla jego wieku rozrywce.
- Ale..jak to? Przecież on... znaczy my..no bo przecież – zaczął coś bełkotać jak zawsze „najlepiej” zorientowany blondyn, ale nie dane mu było skończyć i tak nie za bardzo treściwej wypowiedzi, bo Lauren zaczęła nas wpychać do łazienki jednocześnie mówiąc podenerwowanym głosem :
- To nie ja się darłam jak małpa z buszu. Wchodźcie tu i ani mi się ważcie odzywać!
- A oddychać możemy? – Lou oczywiście musiał wykorzystać okazję i zażartować.
Jednak dziewczyna tylko zmroziła go wzrokiem i zamknęła za nami drzwi.
Nie wiem co dokładnie robiła przez te 30 sekund po zamknięciu drzwi, ale dźwięki dobiegające z pokoju świadczyły o tym, że najprawdopodobniej wskoczyła od razu po kołdrę.
Na Li nie musieliśmy długo czekać. Kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi zastanawiałem się czy Lauren sprzątnęła kilka butelek, paczek po chipsach i miskę z żelkami, które walały się po podłodze. Modliłem się, żeby to zrobiła, bo inaczej ukrywanie się i udawanie na nic.
Po chwili klamka znów wydała charakterystyczny dźwięk. Odczekaliśmy jeszcze chwile po czym po cichutku wydostaliśmy się z naszego „więzienia”. Od razu popatrzyłem na miejsce, w którym wcześniej graliśmy. Niedobrze, bardzo niedobrze. Wszystkie nasze „śmieci” były w dokładnie tym samym miejscu, co przedtem. Lauren natomiast leżała na łóżku, z twarzą ukrytą w poduszce, a jej ciałem co chwilę wstrząsał jakby dreszcz. Pomyślałem, że płacze, dlatego do niej podszedłem i delikatnie dotknąłem jej ramienia.
- Ej, coś się stało?
Ona podniosła głowę i zobaczyłem dokładnie przeciwność tego, czego się spodziewałem.  Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, policzki i czoło były czerwone, a „dreszcze” okazały się nie czym innym jak tylko kolejnymi falami śmiechu.
- Było blisko – nadal nie mogła przestać się śmiać. – No dobra, teraz idziemy spać, jest już – tu spojrzała na zegarek  - 3.27. Dobranoc.
Wykonała ruch ręką oznajmiający, że mamy sobie iść, ale Niall albo tego nie zauważył, albo postanowił to zignorować, bo wpakował się jej na łózko i zaczął układać się po kołdrą.
- Niall, wywalaj z mojego wyrka!
- Czy ty sądziłaś, że tak po prostu sobie pójdziemy – na jego twarzy malowało się politowanie.
- Nie tylko sądziłam, ale i nadal tak sądzę. No już, idźcie do siebie – znowu machnęła.
- A z Lou to wczoraj spałaś – powiedziałem oskarżającym tonem.
- Właśnie – zawtórował mi Harry.
- Matko, ale wy jesteście uparci – ha, ha punkt dla mnie – zgodzi się. – No dobra, możecie ze mną spać, ale najpierw idźcie umyć zęby i przy okazji weźcie swoje kołdry i poduszki, bo ja się swoją nie dzielę. Tylko po cichu!
Jak prosiła tak zrobiliśmy. Poszło nam to bardzo sprawnie i po 2-3 minutach znowu byliśmy razem w pokoju.

*Oczami Lauren*
 
- Matko, ja nie wiem ja my się tu zmieścimy – jęknęłam, kiedy zaczęliśmy się układać do spania.
- No chyba po to masz duże łóżko, żebyśmy mogli razem spać, no nie? – odpowiedział Niall.
- Niall, duże łóżko nie znaczy „łóżko dla 5 osób”, to znaczy „łóżko dla 2 osób” – naprawdę czarno widziałam tą noc.
- 2 i 5 to prawie to samo.
- Prawie robi dużą różnicę.
- Mi tam nie robi prawie różnicy – wzruszył ramionami.
- Uwielbiam Cię, Nialler – serio, te jego teksty, gesty, miny. No po prostu bezcenne.
- Wiem – wyszczerzył się. – Ja Ciebie też.
- Awwwww, jesteś uroczy – uśmiechnęłam się kładąc moją poduszkę na łóżku. - Jakby co to ja śpię na środku.
Wskoczyłam na wyrko, a po chwili po moich dwóch stronach ułożyli się Louis i Hazza.
- Posuńcie się – usłyszałam głos Zayn, który próbował też się położyć. Za nim na łóżko wpychał się Niall.
- No moment. Lou, posuń się – lekko pchnęłam chłopaka.
- Nie mam miejsca – skarżył się.
- To się przekręć na bok – Zi zaczynał się już lekko denerwować.
Kiedy wszyscy znajdowaliśmy się już na łóżku, było naprawdę ciasno.
- Ja nie chcę spać z brzegu – powiedział smutno Irlandczyk.
- To chodź tutaj, położysz się koło mnie – powiedziałam ciepło.
Chłopak z trudem wstał i depcząc po wszystkich doszedł do mnie. 

~~

Tak więc już jest rozdział 13 (13 to moja ulubiona i szczęśliwa liczba :)).
Wiem, że bardzo długo czekałyście/czekaliście i bardzo Was za to przepraszam.
Na blogu powoli pojawiają się różne zmiany jak np. tło.
Kolejną nowością jest to, że rozdziały będą miały swoje tytuły.
Mam nadzieję, że i rozdział i nowy wygląd bloga Wam się spodobają.
Do następnego rozdziału Lori <3

Ps. Bardzo się cieszę, że przybywa czytelników i z szeroko otwartymi ramionami witam ich na moim blogu. :*


poniedziałek, 12 listopada 2012

Kilka spraw organizacyjnych!

Hej!

Mam do Was kilka pytań, bo chcę ulepszać tego bloga, tak, żeby Wam się podobł.

Po piewsze : czy wolicie cześciej rozdziały, ale zato krótsze, czy rzadziej, ale dłuższe. Jak widać, niestety ostatnio za dużo czasu wolnego  nie mam, ale uwieżcie mi staram się. Tak, więc tę kwestię zostawiam Wam do rozstrzygnięcia.

Po drugie : chciałabym zrobić tło i nagłówek z chłopcami, ale nie wiem zupełnie jak i gdzie to się zmienia, więc szukam osoby, która  mi w tej sprawie pomoże i oświeci.

Po trzecie : tak się ostatnio zastanawiałam, czy ja Was tymi rozdziałami nie zanudzam? Czy nie są za bardzo szczegółowe? Czy może właśnie taki Wam się podobają? Czekam na szczere opinie.

To chyba wszystko, ale jak sobie coś jeszcze przypomnę, to napiszę napewno. Co do nowego rozdziału to powinien się już niedługo pojawić.

Całusy Lors (takie tam zdrobnienie od Lori :D)

Ps. Która piosenka z Take Me Home to wasza ulubiona? No i jakie macie przemyślenie po wywiadzie Zayna i Lou dla RMF Maxx (jeżeli nie słyszałyście/ogłądałyścieto wejdźcie na stronę tego radia i tam jest wideo).

poniedziałek, 5 listopada 2012

12 - Ej, kochanie, grasz?


*Oczami Lauren*

Kiedy znaleźliśmy się już z powrotem na górze udaliśmy się do pokoju Liama. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. Lou jak najdelikatniej otworzył drzwi i wszedł zostawiając je otwarte. Wstrzymaliśmy oddechy jednocześnie bacznie obserwując całą sytuację i próbując powstrzymać śmiech. Chłopak robił małe kroczki i co chwilę nerwowo patrzył się na śpiącego kumpla. Wreszcie doszedł do jego szafki nocnej i położył tam przedmiot i warzywo. Potem zrobił gest zwycięzcy i uśmiechał się triumfalnie. Jednak jego wyraz twarzy zmienił się momentalnie, gdy Liam przewrócił się na drugi bok, złapał go za rękę i zaczął mamrotać.
- Dan...kochanie...gdzie idziesz?
Biedny chłopak popatrzył na nas z przerażeniem w oczach szukając pomocy, a kiedy jej nie otrzymał postanowił zdać się na swoją kreatywność.
- Do łazienki... mam okres - powiedział naśladując kobiecy głos.
Jeden, wilki, grupowy palmface. Matko, co on wymyśla, pomyślałam. Jednak mój kuzyn najwyraźniej mocno spał i coś mu się śniło, bo mruknął tylko :
- W takim razie poproszę pizze z podwójnymi pieczarkami.
Potem, ku wielkiemu zadowoleniu Louisa, zakrył się szczelnie kołdrą puszczają rękę przyjaciela. Biedny Boo odetchnął z ulgą i szybko, tym razem nie zważając już na to, czy idzie cicho czy nie, wyszedł z pomieszczenie i zamknął za sobą drzwi.
- Ten gościu nie jest normalny - skwitował.
Jeszcze długo po tym, kiedy wróciliśmy do mojego pokoju nie mogliśmy przestać się śmiać, kiedy przypominaliśmy sobie minę Lou, albo to, co mówił – tu raczej powinnam użyć słowa „mamrotał” – Liam. Śmiech, śmiech i jeszcze raz śmiech. Towarzyszył nam przez cały dzień i wieczór, a teraz zapowiadało się na to, że nie opuści nas również i przez resztę nocy. Cieszyłam się, że chociaż poznaliśmy się zaledwie dwa dni temu między nami nie było żadnego skrępowania. Pierwsze lody zostały przełamane bardzo szybko i to właśnie za sprawą wspólnych wygłupów i żartów.
- Ej, kochanie, grasz? – z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos.
- Od kiedy to mówisz do mnie „kochanie”, Lou? – uniosłam prawą brew do góry.
- Od teraz – zaśmiał się.
- A może ja nie wyrażam na to zgody, co?
- A może ja nie muszę i nie chcę się Ciebie pytać o zgodę?- bardziej oznajmiły, niż zapytał.
- A no tak! Powinnam być zaszczycona, bo wielki Louis Tomlinson – tu na chwilę przerwałam i ukłoniłam się w jego stronę – zechciał się do mnie odezwać i... – nie dokończyłam, bo przerwał mi Niall.
- I powiedzieć do Ciebie ‘kochanie”. Tak, tak. Musisz wiedzieć, że on ma bardzo wysoką samoocenę.
- Wcale nie – oburzył się.
- Jasne – wtrącił się ze śmiechem Zayn. – A to może nie ty tydzień temu stanąłeś przed lustrem i mówiłeś- tu zaczął naśladować chłopaka w tamtej sytuacji – „OMG to Louis Tomlinson – najfajniejszy chłopak na świecie”, albo „O matko, Louis, ale masz modną fryzurę!” – wszyscy, oprócz Marchewkowego oczywiście, zaczęli się śmiać.
- A potem wziąłeś – dodał Nialler – do ręki dezodorant i przeprowadziłeś wywiad ze swoim lustrzanym odbiciem.
- Pamiętam, pierwsze pytanie, jakie sobie zadałeś to : „Jak to jest być najseksowniejszym facetem show-biznesu?”
Chłopcom co i rusz przypominało się jakieś pytanie, czy odpowiedź z „wywiadu Lou z Lou”- jak to oni określili. Śmiechu było co niemiara, tylko Tommo nadal siedział ze skrzyżowanymi na klatce rękami i miną smutnego szczeniaczka.
- Bo mnie nikt nie kocha.... – dodał w końcu, tak cicho, że ledwo co usłyszałam.
- A miliony fanek na całym świecie?! – przerwałam śmiech i dałam chłopcom ręką znak, żeby i oni byli cicho.
- To nie to samo....
- Boże, Louis, one dałyby się zabić za jeden dzień z tobą. Uśmiechają się, kiedy widzą twoje zdjęcia. Są smutne, kiedy ty jesteś smutny. Razem z tobą wszystkim się cieszą i zawsze trzymają za Ciebie kciuki. Popłakałyby się, gdybyś do nich tweetnął, albo je follownął. Kochają Cię i nigdy nie przestaną! I ty jeszcze śmiesz narzekać?!?
- Ale ja doskonale o tym wiem i to doceniam, ale nie wiem czy ktokolwiek kocha mnie za to, jaki jestem, a nie kim jestem – widząc jego smutne oczy poczułam nieodpartą chęć przytulenia go.
- Oooooo, nasz malutki, biedny Lou – wyciągnęłam ramiona, a on chyba zrozumiał aluzję, bo wtulił się w mnie. – Nie martw się. Ja i chłopcy zawsze będziemy Cię kochać, prawda? – zwróciłam się do reszty zespołu, na co oni zgodnie pokiwali głowami.
~~
1. Najpierw Was bardzo przepraszam, bo miałam dodać już wczoraj, ale nie zdążyłam.
2. Bardzo się cieszę, bo przybywają nowi czytelnicy, których z uśmiechem witam na moim blogu.
3. WOW! Ponad 1000 wyświetleń. To znaczy dla mnie bardzo dużo. :)
4. Po bardzo trudnym okresie w moim życiu powoli pojawia się słońce.
5. Muszę się Wam pochwalić, bo JADĘ NA KONCERT 1D W BERLINIE! Strasznie się tym jaram!
6. Muszę się Wam pochwalić razy 2, bo dziś kupiłam gitarę i będę się uczyć (między innymi piosenek 1D).
7. Mam nadzieję, że podoba Wam sie rozdział.
Bardzo, bardzo i cały sercem Was Kocham. Wasza Lori <3